Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Oko na język - Oko na język Oko na język - Oko na język Oko na język - Oko na język

11.01.2016
poniedziałek

Choroba w polskim życiu politycznym

11 stycznia 2016, poniedziałek,

W ostatnim czasie niezwykły rezonans zyskały – tak w kraju, jak za granicą – oryginalne bon moty Witolda Waszczykowskiego. Chodzi zwłaszcza o słowa o używających odnawialnych źródeł energii „wegetarianach i rowerzystach”. Z upodobaniem dokonywano ich drobiazgowej egzegezy, często pomijając jednak sformułowanie, które otwierało kolorową wypowiedź szefa polskiej dyplomacji: „chcemy wyleczyć nasz kraj z kilku chorób”.

Zastanówmy się przez chwilę nad pojęciem choroby w polskiej debacie publicznej. W języku Prawa i Sprawiedliwości, a także części sympatyzujących z tym ugrupowaniem publicystów, odgrywa ono dość istotną rolę. Komentatorzy używają go chętnie dla określenia opresyjnego i sprzecznego z „polskimi wartościami” modelu kulturowego Europy. Elity UE mają być zarażone „wirusem multi-kulti” (W. Wencel, „Półksiężyc na drogę”, „wSieci”, nr 37/2015, 14-20 IX, s. 69). Bakcyl ten ma prowadzić do „samobójstwa Europy” (R. Ziemkiewicz, „To najeźdźcy, nie uchodźcy”, „Do Rzeczy”, nr 38, 14-20 IX, s. 18-19. Więcej: tutaj).

Liberalnym przeciwnikom politycznym chętnie wytyka się choroby psychiczne. W raporcie na temat osób z zaburzeniami psychicznymi w polskiej prasie, który Obserwatorium Debaty Publicznej „Kultury Liberalnej” przygotowało dla Rzecznika Praw Obywatelskich*, pisze się o przypadkach, gdy przedstawicielom obozu antypisowskiego zarzucano np. „szaleństwo, obsesje lub zgoła (…) zidiocenie starcze” (R. Ziemkiewicz, „Anatomia strachu”, „Do Rzeczy”, nr 46/2015, 9-15 listopada 2015, s. 20–22) albo histerię („Histeria plus hejt, plus rechot – to plan minimum“, to o „Gazecie Wyborczej” K. Feusette, „Drżączka na salonach”, „wSieci”, nr 44/2015, 2-8 listopada 2015, s. 46-47). Wymyślano także oryginalne nazwy jednostek chorobowych, np. delirium platformens (patrz tutaj).

O chorobach mówiono także w odniesieniu do napływających do Polski uchodźców. Emblematycznym przykładem jest oczywiście niesławna wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o pasożytach i pierwotniakach, przenoszonych przez przybyszów z Syrii („Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, mogą tutaj być groźne”).

Nie jest oczywiście tak, że figury retoryczne związane z pojęciem choroby, szczególnie psychicznej, dla określenia przeciwnika politycznego nieobecne są po stronie tzw. Polski liberalnej. Przeciwnie, spotyka się je dość często i z tego powodu staną się prawdopodobnie tematem jednego z przyszłych wpisów na niniejszym blogu. Dość w tej chwili przytoczyć określenia w rodzaju: „festiwal paranoi” czy „obóz maniakalny” (określenia dla Prawa i Sprawiedliwości i sposobu jego działania, W. Maziarski, „Szczęśliwego kapitalizmu!”, „Gazeta Wyborcza”, 29 XII (poniedziałek), s. 4.) czy nawoływanie do stworzenia „kordonu sanitarnego” wobec tej partii.

Pojęcie choroby jest w retoryce politycznej narzędziem szczególnie sugestywnym, ponieważ odwołuje się do jednych z najbardziej podstawowych zasad ludzkiego uspołecznienia. Wystarczy zajrzeć do klasycznej już publikacji „Czystość i zmaza” autorstwa antropolożki Mary Douglas, by pojąć, iż każda bez wyjątku kultura dysponuje pojęciami choroby, brudu, zanieczyszczenia. Choć te trzy pojęcia nie muszą być ze sobą tożsame, wszystkie służą do budowania emocji wstrętu. Ta ostatnia może występować w formach najróżniejszych: od odrazy fizycznej po moralne obrzydzenie. Zawsze jest jednak emocją granicy, tzn. służy do określenia tego, co swoje (a zatem właściwe, pożądane, zdrowe, dobre, rozsądne, moralne itd.), od tego, co obce (a zatem niewłaściwe, niepożądane, chore, złe, nieracjonalne, niemoralne itd.). Wstręt odgrywał wielką rolę w języku totalitarnych reżimów XX-wiecznych, przez co w kulturze Zachodu pozostaje do dziś emocją wzbudzającą u wielu uzasadnione obawy.

Wypowiedzi polityczne i publicystyczne domagają się używania wyostrzonych sformułowań. Bez nich miałyby zaledwie charakter opisowy, podczas gdy ich zasadniczym zadaniem jest spełnianie funkcji performatywnej. Ale czy z powyżej opisanych przyczyn nie należy na odniesienia do chorób patrzeć ze szczególną podejrzliwością?

Prawdopodobnie te zdania, które służą do soczystego określenia przeciwników politycznych jako błędnie myślących, zideologizowanych czy nawet ogłupiałych, nie są powodem do wielkich obaw. Gdy zatem minister Waszczykowski twierdzi, że pragnie leczyć Polskę z chorób takich jak wegetarianizm i jeżdżenie na rowerze (czytaj: odmiany nowoczesnego europejskiego stylu życia), to sformułowanie jest niefortunne i szkodliwe, (pisałam o tym więcej tutaj), ale nie bez powodu wywołało moralne oburzenie. Podobnie zresztą jak wzajemna licytacja polskich publicystów na to, kogo ogarnęło większe szaleństwo. Oczywiście pod warunkiem, że w ten sposób potraktowani mają nieograniczone prawo do odpowiedzi na te retoryczne wyolbrzymienia.

Zupełnie co innego, gdy mamy do czynienia z zabiegami retorycznymi, które pewne grupy ludzi ujmują nie jako przeciwników politycznych, ale źródła choroby w znaczeniu zanieczyszczenia, brudu, zakażenia. Jak wtedy, gdy Jarosław Kaczyński mówi o pasożytach i pierwotniakach w odniesieniu do uchodźców (dodajmy, że nie jest to fenomen jedynie polskiej prawicy: Marine Le Pen użyła w odniesieniu do tych samych ludzi określenia „imigracja bakteryjna”). Określenia te wprowadzają strach przed ciałami przybyszów, jakoby zapełnionych odrażającymi i groźnymi mikroorganizmami.

Część polskich publicystów twierdzi, że Polska osuwa się w klimat przypominający lata 30. XX w. w Republice Weimarskiej. Wydaje się, że jest to argument na tyle przesadzony, że nie przemawiający do osób, do których jest skierowany. Z całą pewnością jednak zdania takie jak powyższe mogą przyczyniać się do przesuwania granic tego, co zwyczajowo w demokratycznej debacie publicznej uznane za niedopuszczalne lub godne jedynie kompletnego politycznego marginesu. To proces niebezpieczny, normalizujący chaos i nienawiść w samym sercu polityki.

*Michał Jędrzejek, Agnieszka Kostrowiecka, W jaki sposób pisze się o osobach z zaburzeniami psychicznymi w polskiej prasie? Analiza wybranych przykładów (tytuł roboczy), raport zostanie wkrótce opublikowany przez Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich.

Autor: Karolina Wigura

Karolina Wigura, szefowa Obserwatorium Debaty Publicznej Kultury Liberalnej.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 30

Dodaj komentarz »
  1. Ale co robić, kiedy niektórzy każdym swoim słowem udowadniają, że są klinicznymi wariatami?

  2. Muszę powiedzieć, ze poza oburzeniem przeraża mnie zwyczajnie i po ludzku, to przyzwolenie sobie samemu na nienawiść, ten brak hamulców. Co trzeba mieć w duszy, żeby tak bezinteresownie i z takim zaangażowaniem pluć jadem na wszystkich”innych” i skąd to samozadowolenie z tego powodu?

  3. Wyleczy, nie wyleczy, ale zainfekuje kaczą grypą.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Wariatom najtrudniej wytłumaczyć, że są wariatami !

  6. Droga Pani Karolino, nie od dziś wiadomo, że najlepiej różne choroby rozpoznają Ci, którzy je sami przebyli. Niech Pani przejrzy np. komentarze pod dowolnym artykułem z dowolnego wydania elektronicznego Polityki. Niejaki Jacek, NH, np., chyba nigdy nie śpi i czyta nawet cenę detaliczną i numer ISBN. Aż dziw bierze, że jeszcze tu nic nie napisał. Kiedyś było takie powiedzenie, które po uaktualnieniu może brzmieć tak: dziadz rozpoznaje dziada, pasożyt pasożyta, itp., itd.

  7. Ja mam wrazenie, ze wypowiedz: „Gdy zatem minister Waszczykowski twierdzi, że pragnie leczyć Polskę z chorób takich jak wegetarianizm i jeżdżenie na rowerze (czytaj: odmiany nowoczesnego europejskiego stylu życia)” zostala troszke zmieniiona bo p. Waszczykowski powiedzial o „wegetarianach i rowerzystach”. To ostatnie kojarzy mi sie z popularnym polskim powiedzeniem „cykllisci”. Czy aby napewno mial on na mysli tych co jezdza na rowerach??

  8. Kraj epidemi wariactwa i zarazony bakcylami. JB.

  9. Pani Karolino, jakiś czas temu zasugerowałem, że „zespół Macierewicza” to jednostka chorobowa – czy jest to „mowa nienawiści”(element „przemysłu pogardy”) inwektywa…? 😉

  10. „Choroba w polskim życiu politycznym”
    — wspaniały tytuł dla swojego felietonu Pani wymyśliła
    — Pani Karolino.

    O naszym życiu politycznym , tylko, jako o patologii, można roztrząsać.

  11. Gościu -nie zabijajcie nas-mówiąc o rowerzystach ,myślał o pedałach ,takie to cwane pisisko.Gościu stoi po stronie prezesa ,który ma misje ,ale zabrali mu je biskupi pisząc do swoich przyjaciół w 1965r ,Zabralł premier Mazowiecki całując Kohla.Wszystko co było się zmyło .Budują od nowa ,łamiąc konstytucje w sprawie TK ,i ludzi ,którzy nie byli i nie są im ulegli.Taka farsa ubiegłowiecznej rzeszy.

  12. Zamiast leczenia można się zarazić kaczą grypą.

  13. Jakby na dolanie oliwy do ognia TVP pokazala dobra komedie ,,Kochaj albo rzuc” z bohaterami Kargulem i Pawlakiem . Zachowanie tych bohaterow na ,,Batorym” poczas rejsu do USA, kiedy to zobaczyli pierwszy raz czarnoskorego – w dodatku ksiedza – przypomina wypisz wymaluj nasza polska tradycje. Podobnie jak Pawlak,zobaczywszy Murzyna – ksiedza myslal ze jest w piekle zachowuje sie prezes Kaczynski, ktory rowniez jeszcze nie widzial prawdziwego Afrykanczyka. Dopiero doradca Brudzinski musi mu szepnac wyjasniajaco, ze ,,dziki tez czlowiek”, jak to wyjasnil Kargul Pawlakowi, Polakowi z tradycjami , na jakie powoluje sie PiS. Nawet ministrowi spraw zagranicznych blizsze sa takie tradycje niz postepowe myslenie i zachowanie. Obojetnie jednak, jakie stanowisko w rzadzie ktos zajmuje blizszy jest mu staropolski tradycyjny Weichselzopf (koltun), nizli normalne wlosy.

  14. Argumenty „medyczne” zwalniają z argumentacji merytorycznej. Antagoniści, doskonale wiedząc, że argumenty merytoryczne są g. warte ,po każdej stronie, idą w medyczne.

  15. Zgadzam się z tym, że pacjenci zakładu psychiatrycznego to ludzie po prostu chorzy i ich dolegliwości nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek „mądrością” lub „ głupotą”. To jest oczywisty i karygodny przesąd, który należy z całej mocy zwalczać.
    Z drugiej jednak strony, co robić, kiedy brakuje słów, bo po prostu jak inaczej można nazwać idiotę lub kretyna, bez obrażania ludzi, którzy akurat cierpią na taką jednostką chorobową?
    Przyczyna leży przecież w samym języku, któremu – jak na razie – brak innych słów.

  16. Coś jest na rzeczy. Znowu Polska jest w świecie postrzegana jako „chory człowiek Europy”. Dowód-dzisiejsza decyzja KE.

  17. Choroba mnie bierze, jak widzę Kaczyńskiego, więc go nie oglądam.

  18. Właśnie odkryłam źródła retoryki J.K. Muszę przyznać, że go nie doceniałam, a on bardzo wnikliwie przeczytał i przyswoił sobie „Rok 1984” G. Orwella, zwłaszcza zaś tzw. księgę Emmanuela Goldsteina pt. „Teoria i praktyka oligarchicznego kolektywizmu”. Mówiąc : „Nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne.” pan K. wcale się nie przejęzyczył. Zrobił to absolutnie świadomie, zgodnie z orwellowskim terminem „czarnobiał”. Pojęcie to: „Użyte wobec przeciwnika, piętnuje jego zwyczaj bezczelnego upierania się, że coś jest białe, podczas gdy faktycznie jest czarne. Natomiast w stosunku do członka Partii wyróżnia jego lojalność dla dyscypliny partyjnej, szczerą chęć, by się jej podporządkować i twierdzić, iż czarne jest białe.” I dalej: „…cała działalność Partii sprowadza się do głoszenia wierutnych kłamstw z takim przekonaniem i pewnością siebie, jakie normalnie cechują wypowiedzi ludzi kryształowo uczciwych. Kłamać z pełną premedytacją, a jednocześnie głęboko wierzyć we własne słowa, zapominać niewygodne fakty, po czym, gdy zachodzi konieczność, przywoływać je z niebytu na tak długo,jak trzeba, negować istnienie obiektywnej rzeczywistości, a zarazem kierować nią…” Nareszcie zrozumiałam, co się tu dzieje. Biada nam, jeśli nie potrafimy tego powstrzymać.

  19. Symptomem choroby w debacie publicznej jest np. stawianie Kaczyńskiego obok Putina. A w każdym razie sugestia (mająca przestraszyć Polaków?), iż poczynania PiS są na rękę Rosji…

    Pamietam jak całkiem niedawno sugerowano, iż Tusk idzie na pasku Merkel. Czy to rewanż?

    Niestety dzisiaj hejt już zrównał się z publicystyką.

  20. Jestem z Australi i bylem zwolennikiem PO. Po wyborach bylem niemile zaskoczony i zaczalem uwaznie przygladac sie sytuacji w Polsce.

    Obserwujac dzialania opozycji i prasy zmienilem poglad kompletnie uznajac ze PIS to duzo mniejsze zlo. Ilosc trucizny i nienawisci wylana przez GW, NW czy Polityke (nie wspomne o manipulowaniu i przekrecaniu wypowiedzi czy faktow) jest nieskonczenie wiekrza niz przez PIS i ich media. Trzeba byc slepym lub nieuczciwym zeby tego nie zauwazyc. NW na przyklad regularnie aplikuje „hate speech” i gdyby ustawa medialna w Polsce byla taka jak w UK czy Australii ich koncesja byla by im odebrana.

    Generalnie z antyrzadowych czasopism czytalem Polityke gdyz byly w niej nikle slady konstruktywnosci i uczciwosci (opozycja moze byc konstruktywna). Podejrzewam ze sie bardzo mylilem.

    Nie zdziwcie sie jak narod bedzie na was i PO coraz bardziej PISsed-off.

    Andrzej R

  21. Przypomina mi się „zdarzenie” z dokumentalnego filmu.Wiadomo,że w USA jest masę sekt religijnychW pewnej sekcie (nazwy nie pamiętam) dziewczyny lubiły jeździć na rowerach.Jedna z nich zwierzyła się swemu biskupowi,że w czasie jazdy na rowerze doznała orgazmu.W następną niedzielę biskup zakazał jazdy na rowerach.Może tak chciał również Pan Waszczykowski?

  22. „Część polskich publicystów twierdzi, że Polska osuwa się w klimat przypominający lata 30. XX w. w Republice Weimarskiej. Wydaje się, że jest to argument na tyle przesadzony, że nie przemawiający do osób, do których jest skierowany”.

    Czy jest to argument przesadzony? Jest to bardzo skomplikowane pytanie tak jak i skomplikowaną jest analogia IV PiS-RP do schyłkowego okresu Republiki Weimarskiej. Zapewne demontaż instytucji stojących na straży demokracji w Polsce nie wywoła światowej wojny ani nawet lokalnej wojenki, nie zrodzi ludobójstwa ani nawet czegoś w rodzaju Berezy Kartuskiej – i tu kończą się różnice.

    Kaczyński i PiS nie chcą stworzyć trzęsącej światem kolejnej „tysiącletniej Rzeszy”. PiS widzi Polskę bogobojną i socjalistyczną. Polska ma być skromnym, ale katolickim i dumnym ze swych bohaterów, odizolowanym od „zachodniego Szatana” kraikiem, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, a na Anioł Pański miska jadła stała.

  23. Przed zabraniem głosu w publicznej dyskusji warto jest uprzednio i głęboko zastanowić się.
    Celem bowiem każdej poważnej dyskusji jest zaradzenie problemom, które uważamy za błędne i niepożądane.

    Jednym z tych problemów, które uważam za symptomatyczne dla obecnego poziomu publicznej dyskusji, jest nieumiarkowanie pod każdym względem, zwłaszcza zaś pod wzgędem (a)intelektu i (a)moralnych kompetencji, jakich należałoby oczekiwać od osób zatroskanych – rzeczywiście i pozornie – naszą narodową mentalnością.

    Ogólna sytuacja pod tym względem jest alarmująca, mimo że stanowi doskonale rozpoznawalą kontynuację historyczną. W tej sytuacji potrzebne są głosy filozoficznej mądrości i troskliwego rozsądku, rozsądku płynącego z krytycznego myślenia o tym, co cechuje naszą kulturę. Chciałbym tu uniknąć określenia „chora kultura narodowa”, ale nijak mi się to nie udaje.

    Ktoś na tym forum wspomniał o pojęciu „Weichselzopf” – „kołtun nadwiślański”, niegdyś funkcjonującym w niemeckiej kulturze, dziś wycofanym z powodów politycznej poprawności. Od wieków znane jest też – w całej Europie – określenie „plica polonica” – „kołtun polski”. Oba te „predykaty” nie mają nic wspólnego z polskimi preferencjami odnoszącymi się do higieny owłosienia na głowie ani też z jakąś preferowaną w Polsce formą fryzury. Chodzi o naszą mentalność, czyli dominujący sposób myślenia, sposób myślenia narodowego kręgów uważającyc się za wiodące kręgi intelektualistów. Krytyka z zewnątrz, niechby i nawet bardzo umiarkowana, służy tym „intelektualistom” za powód do jeszcze większego pieniactwa oraz do utwierdzenia się w przekonaniu według myślowego schematu: „Aha, oni zorientowali się, że tylko my mamy rację, i tylko dlatego chcą nas od tej racji odwieść”. Jak reagować na tego rodzaju sposób myślenia? Czy w tej sytuacji jest jeszcze miejsce na intelektualną argumentację?

    I jeszcze jedno spostrzeżenie. Według moje marnej głowy podstawowym problemem antagonizującym kręgi społeczne – od wieków! – jest pytanie: Co jest ważniejsze? Kościół czy Państwo? Już raz, z tego dokładniusieńko powodu, „rozdziobały nas kruki, wrony…”. Ale nadal trwamy przy swoim, żeby być „małpą i papugą”. Na pohybel poetom! Nie rozpoznaliśmy rozwojowych trendów europejskiej państwowości w XVIII wieku. A i dziś koniecznie chcemy zachować „naszą polskokatolicką rodzimą kulturę”, za wszelką cenę. Kulturę, której nam – rzekomo – wszyscy zazdroszczą. Oni chcą nas pozbawić tego, co dla nas najlepsze, bowiem nam zazdroszczą i źle nam życzą.

    Ale – mimo wszystko – miałbym tu pytanie: Czy to ja się tak totalnie mylę, czy może ziemkiewicze, terlikowskie, profesory nowaki albo michalkiewicze, ta pani profesor Krystyna, której nazwisko nie trzyma się mojej pamięci, a która flagę EU uważa za „szmatę”, cejrowskie, kaczyńskie, dudy itp. A może stoi za tym jakiś episkopat próżniaków, który smaży sobie własną pieczeń i daje im wszystkim „moralne” oparcie i poparcie? Ja nie wiem, co w tym kraju jest najważniejsze, ale myślę, że chyba nie jest to pomysł na nowoczesną państwowość Polski. Katastrofa XVIII wieku najwidoczniej niczego nas nie nauczyła. Będziemy się żreć, aż do ostatniej kropli krwi, kierując się emocjami, a nie racjonalnym rozumowaniem. W ramach tego zażerania się być może jeszcze raz uchwalimy coś podobnego do knota, jakim była Konstytucja 3 Maja. I będziemy z tego knota i z siebie bardzo dumni. A przykład europejskiego trendu będzie dla nas jedynie złowieszczym ostrzeżeniem. Choćby przed akceptacją „pedałowania”. Ludzie, zastanówcie się, kto? ciągle i systematycznie tworzy ideologię dla tego sposobu myślenia, dla tej mentalności… Bez tej diagnozy, bez poprawnego rozpoznania źródeł kołtuństwa, nic nie może się zmienić na dobre. Nic!

  24. Pani Karolinko!
    Zaniedbuje nas Pani. Okrutnie, W pisaniu i zaglądaniu.
    Zapewniam Panią! My tutaj wszyscy, blogowicze, o blogowiczkach nie będę się wypowiadał – nie będziemy pani zaniedbywali, starzy i młodzi….
    Okrutnie, nie lubimy czekania na moderację.

  25. Okrutna niespodzianka mnie spotkała. Ten poprzedni tekst = „wleciał” bez
    moderacji.
    Na chorobach dobrze się znam. Zaraz cóś napiszę

  26. „Choroba w polskim życiu politycznym” — jest tak wielka, że najwyższych wyżyn sięga. Bo jak wytłumaczyć zachowania pana prezydenta Andrzeja Dudy, który podpisuje to co nie powinien podpisywać; sędziów nie namaszcza, których powinien namaścić.
    Pan prezydent Duda, jeszcze nie dorobił się przymiotnika, adekwatnego do swojej choroby. Poprzednicy je mają: Lech Wałęsa jest prezydentem bolkowym, Aleksander Kwaśniewski miał a chorobę filipińska, Lech Kaczyński został prezydentem krzesełkowym, albo smoleńskim, Bronisław Komorowski jest prezydentem komoruskim. Wojciech Jaruzelski był za krótko prezydentem, – przymiotnika się nie dorobił.

    Te sugestie, że nasza klasa polityczna, elity są w stanie choroby psychicznej są całkowicie uzasadnione. Słucham programu naszej Stokrotki, Moniki Olejnik
    – politycy dyskutują, nie mam wątpliwości, to są porąbani faceci.

    Stawiam tezę: stan zachorowalności naszej klasy politycznej jest w ścisłej
    korelacji, wprost proporcjonalny do stanu zachorowalności całego naszego narodu, społeczeństwa – nad Wisłą i Wartą mieszkającego. Bo, gdyby to dokładnie zbadać, socjolodzy powinni to zrobić, byłoby okazało się, że co drugi Polak jest chory. Cywilizacyjnie i nie tylko: najliczniej dobija chorobowo cukrzyca; oficjalnie chorych jest 3 miliony ludzi, drugie tyle o tym jeszcze nie wie , że jest chora.
    To samo dotyczy chorób krążeniowych, tych od serca, z nadciśnieniem tętniczym.
    To jest rząd liczbowy w wielkich milionach liczony.
    Codziennie, resetuje się 15 kończyn dolnych, podwójnie lub pojedyńczo, poniżej kolana, lub powyżej. Tych ludzi nie widać, są pochowani w swoich mieszkaniach,
    lub w grobach. Większości nie stać na stosowny wózek. To są ofiary miażdżycy,
    której medycyna akademicka nie potrafi leczyć, a chorobę uznaje za nieuleczalną.
    Co jest zwykłym kłamstwem, bo tak nie jest.
    A gdzie są choroby odmózgowe: te udary, alzcheimery, parkinsony….
    Jeszcze nowotwory. Wszystkiego nie sposób wymienić.

    Uzbiera się co najmniej 15/piętnaście/ milionów.
    Chory człowiek – myśli tylko o swojej chorobie.

    Gdybyśmy przebadali naszych polityków, posłów, senatorów, całą elitę.
    To z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością okazałoby się, że proporcje występowania chorób, o których wspomniałem wyżej, wśród naszych politykierów
    – są takie same jak w całej populacji Polaków – mamy 230 chorych fizycznie i psychicznie posłów, 50 senatorów……

    Inaczej być nie może, nasze ministerstwo, oficjalnie dla zdrowia stworzone,
    a praktycznie zajmuje się tym, żeby chorych był jak najwięcej; kolejek nie może zlikwidować, chorych jest coraz to więcej.

    Oświadczam, Wam tu wszystkim, gdyby tego ministerstwa nie było/łącznie z NFZ/, to liczba chorych zmniejszałaby się , prawie natychmiast.

    Wiadomo, o czym należy dyskutować.
    Na pewno nie o chorej klasie politycznej.

  27. Na blogu pani socjolog , publicystki, Karoliny Wigury, uczennicy profesora Marcina Króla — także jest smutno.
    Tylko myślenie może być tego przyczyną.
    Socjologia także nie myśli. Bada te wszystkie społeczności, zagląda im w zęby,
    tylko fałszywe wnioski z tych badań wyciąga, bo płytko myśli.
    Jak nie przymierzając pisklę, które dopiero co się wykluło ze skorupki.
    To nawet profesora Czaplińskiego dotyczy,socjologa, mocno eksploatowanego w mediach.
    Gdzie jeszcze jest smutno, polecam adres, gdzie można się dowiedzieć, co trezba zrobić, żeby nam nie był smutno.

    http://lekarski.blog.polityka.pl/2016/01/26/rewolucja-drozdzowkowa-bedzie-latwy-sukces-pis/#comment-31379

  28. @Wlodzimierz
    Masz rację. Nie wolno podwoływać się na choroby psychiczne w konfliktach ideologicznych. Do tego dąży polska endekoidalna, narodowo-socjalistyczna prawica i jej internetowi hejterzy.
    To naprawdę plaga nawet w Nowoczesnej Polityce. Ich zapał ideologiczny jest jak w czasach NSDAP i Bolszewików. A my liberałowie jesteśmy w defensywie.
    Musimy walczyć o wolności wbrew wrogom wolnego społeczeństwa – patrz Karl kPopper.

  29. Choroba w NIEMIECKIM życiu politycznym, nie jest na niższym poziomie
    od tej polskiej.

    Tu jest dowód:
    http://m.interia.pl/biznes/news,2318032,4199

    Polityka jest w ścisłej korelacji z gospodarką, życiem społecznym, kulturalnym…
    Już niedługo, może za dekadę lub kilka następnych, Niemcy znajdą się w tej
    samej sytuacji, jak my teraz w Polsce: będą produkować w oparciu o chińską technologię, na rynek chiński, bo ich własny będzie zanikał, podobnie jak teraz rynek polski.

    Polityka niemiecka, podobnie jak nasza krajowa jest na głębokim dnie, na czele z panią kanclerz Merkel.

    Obywatele Niemiec są tak samo chorzy, w sensie fizycznym, na choroby cywilizacyjne typu cukrzyca , miażdżyca, …..jak my tu w Polsce.
    Wiemy na ten temat niewiele, mam wrażenie, że jest to skrzętnie ukrywane.
    Wiem z całą pewnością, że na terenie Niemiec panuje epidemia chorób odmózgowych; udarów, choroby Alzheimera, demencji, sami określają liczbę tych chorych na powyżej 2 /dwóch/ milionów….

    Człowiek chory może konstruować, produkować tylko buble, produkty bezużyteczne, bo czynność umysłu ma coraz to słabszą.

    Japończycy mieli ten dzisiejszy niemiecki, polski problem — jeszcze na początku XX wieku produkowali same buble, żyli na nędznym poziomie gospodarczym, politycznym, społecznym… To się zmieniło, wraz ze zmianą technologii połówu ryb, silniki spalinowe, na ropę zostały wprowadzone, wydajność połowowa się zwiększyła. Japończycy zmienili dietę: z ryżu na ryby, rozum im się poprawił,
    stali się drugą potęgą gospodarczą, na niewielkiej wyspie, ze 100 milionami ludzi…

    Z podobnych powodów Chińczycy prześcignęli Japonię gospodarczo z podobnych przyczyn….

  30. O w koncu znalazlam to czego poszukiwalam od dawna, jestem wielce mile zaskoczona i z ciekawoscia bede z pewnoscia zagladac tutaj czesciej. Wszystkiego dobrego.

  31. Świetny post, właśnie brakowało mi takiego rzetelnego opisu co i jak i o to proszę jest u Ciebie

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*